Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Pon 12:55, 04 Wrz 2017    Temat postu: zostac

matce i siostrze. Poczul, ze w zasadzie jest bezdomny i ze przybywa mu lat. Wiedzial jednak, ze musi zyc wedlug Credo, sluzyc mu i stac na jego strazy, i ze nic nie moze stac sie od niego wazniejsze. Byc moze nikt ze zwyklych, zyjacych z dnia na dzien ludzi nigdy sie nie dowie, ze ich swiat zostal ocalony przed dominacja templariuszy za sprawa doborowych czlonkow Zakonu Asasynow, ktory slubowali przeciwstawiac sie ich zbrodniczej hegemonii.

Teraz jego pierwszym zadaniem bylo odnalezc, a pozniej, jesli to tylko mozliwe, uwolnic Bartolomeo Alviano, jednak przedostac sie do Arsenalu z pewnoscia nie bylo latwo. Ta polozona na wschodnich obrzezach miasta dzielnica, otoczona wysokimi, ufortyfikowanymi murami, za ktorymi znajdowal sie istny labirynt ulic, mnogosc budynkow i stocznie, byla silnie manicure ursynów
strzezona przez prywatna armie Silvia, ktorej liczebnosc zdawala sie przewyzszac dwie setki najemcow, o ktorych mowil Agostino Barbarigo.

Ezio minal glowna brame, wzniesiona niedawno wedlug projektu Gamballa, i udal sie na rekonesans wzdluz muru, az do miejsca, w ktorym konczyl sie odciety przez niego skrawek ladu. Tam znajdowaly sie ciezkie wrota z otwierana w nich furtka. Oddalil sie i obserwowal je z ukrycia. Okazalo sie, ze z tego dyskretnego wejscia korzystaja przy zmianie warty straznicy patrolujacy czesc wyspy na zewnatrz murow. Ezio musial przeczekac cztery kolejne godziny, ale gdy nadeszla pora nastepnej zmiany, byl juz gotow do dzialania. Na niebie wisialo ostre, mocno przygrzewajace popoludniowe slonce, powietrze bylo ciezkie od wilgoci i wszyscy procz niego sprawiali wrazenie odretwialych. Ezio widzial, jak nowi zmiennicy wychodza przez brame, ktorej strzegl tylko jeden straznik, a potem zaczal ukradkiem podazac za powracajacym patrolem, trzymajac sie go mozliwie blisko i bedac dyskretnym. Gdy ostatni z zolnierzy przeszedl przez brame, Ezio blyskawicznie podcial gardlo straznikowi i wslizgnal sie za patrolem do srodka, nim ktokolwiek spostrzegl, co sie stalo. Podobnie jak to bylo przed laty w San Gimignano, rowniez i tu, mimo wielkiej liczebnosci wojska, Silvio nie byl w stanie zabezpieczyc szczelnie calego strzezonego obszaru. A przeciez, koniec koncow, bylo to militarny osrodek Wenecji, bez ktorego Agostiono nie byl w stanie sprawowac realnej wladzy nad miastem.

Gdy Ezio znalazl sie za murami, poruszanie sie po rozleglych, otwartych przestrzeniach, rozciagajacych sie pomiedzy wiezami strazniczymi, wielkimi budynkami Cordelie, Artiglierie i stoczni, nie sprawialo mu wiekszych problemow. Uznal, ze gdy bedzie trzymal sie ostrych, popoludniowych cieni i mial baczenie na zolnierzy patrolujacych ten olbrzymi kompleks, pozostanie bezpieczny Pozostawal jednak niezwykle czujny.

Przez pewien czas bladzil po okolicy, lecz w koncu jego uszu doszly odglosy wesolosci i szyderczego smiechu. Udal sie w ich kierunku i po chwili znalazl sie przy jednym



z glownych suchych dokow stoczni, w ktorym osadzono wielka galere. Na jednej z wysokich scian doku wisiala zelazna klatka. Znajdowal sie w niej Bartolomeo, wielki jak niedzwiedz, niezwykle zywotny mezczyzna. Mial jakies trzydziesci kilka lat, a wiec byl starszy o Ezia o cztery, gora piec. Dookola klatki stal tlumek najemnikow Silvia. "O ilez lepiej byloby dla nich, gdyby patrolowali podlegly im teren, niz triumfowali nad wrogiem, i to w dodatku bezbronnym" - pomyslal Ezio. Takie zachowanie odzwierciedlalo jednak fakt, ze Silvio Barbarigo, niezaleznie od sprawowanej przez siebie funkcji wielkiego inkwizytora, nie mial zupelnie doswiadczenia w dowodzeniu wojskiem.

Ezio nie wiedzial jak dlugo Bartolomeo siedzi w klatce zakuty w lancuchy; podejrzewal, ze co najmniej kilkanascie godzin. Jednak jego zlosc, gniew i energia podczas tej ciezkiej proby wcale z niego nie uszly. Zwazywszy, ze prawie na pewno nie dano mu jesc ani pic, jego zasoby sil byly wprost niewiarygodne.

-Luridi codardi! Smierdzacy tchorze! - krzyczal na swoich oprawcow, z ktorych

jeden, jak zauwazyl Ezio, nasaczyl sauna wuklaniczna
gabke w octem i podsunal ja na lancy pod usta

Bartolomea, majac nadzieje, ze ten pomysli, iz podaje mu wode.

Bartolmeo na nia splunal.

-Policze sie z wami! - odgrazal sie. - Pokonam was wszystkich, i to naraz! Z jedna

reka - nie! - z obydwiema rekami zwiazanymi z tylu plecow! Zjem was wszystkich na

sniadanie! I to zywcem! - rozesmial sie glosno. - Na pewno zastanawiacie sie, jak cos takiego

jest w ogole mozliwe? Wypuscie mnie, a chetnie to wam zaprezentuje! Miserabili pezzi di

merda!

Zolnierze inkwizytora drwiaco zawyli i zaczeli szturchac klatke pikami, rozhustujac ja. Poniewaz nie miala pelnego dna, Bartolomeo musial mocno zapierac sie o kraty stopami, by nie stracic rownowagi.

-Nie macie honoru! Ani mestwa! Ani cnoty! - gdy w ustach zebral wystarczajaco duzo sliny, splunal na nich. - A ludzie zastanawiaja sie, dlaczego jasna gwiazda Wenecji zaczela tracic swoj blask... - jego glos manicure ursynów
przybral teraz szyderczo blagalny ton. - Okaze milosierdzie temu, kto bedzie mial na tyle odwagi, by mnie uwolnic. Reszte pozabijam! Wlasnorecznie! Przysiegam!

-Lepiej oszczedzaj swoj cholerny glos! - krzyknal w jego kierunku jeden z zolnierzy. - Bo oprocz ciebie, scierwo, nikt dzisiaj nie zginie!

Ezio, przez caly czas ukryty w cieniu kamiennej kolumnady okalajacej basen, w ktorym cumowalo kilka mni

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group